you are viewing a single comment's thread.

view the rest of the comments →

[–]ygrek[S] 1 insightful - 1 fun1 insightful - 0 fun2 insightful - 1 fun -  (1 child)

Post Wieczorkiewicz:

Intelektualna masturbacja i rimming nie od dziś są specjalnością leftbooka. Tym razem orgię rozpoczęła samozwańcza “prezydentka internetu”. W moim tekście w Krytyce Politycznej kilka razy podkreśliłam, że nie oczekuję od feministek pochylania się nad incelami, ale ja mam na to akurat przestrzeń, a temat zwyczajnie mnie interesuje (powtórzyłam to w co najmniej dwóch konfiguracjach). Wobec czego adminka dość popularnego lewicowego fanpejdża postanowiła wysmażyć post o tym, iż oczekuję od feministek, że będą pochylać się nad incelami. Stwierdziła przy tym, że moje tezy są błędne z powodu... jej osobistej etyki. To trochę przyznanie, że moje rozumowanie jest logiczne i racjonalne, po prostu nie pasuje jej do światopoglądu, który opiera się na dychotomii lepsi-gorsi, a moja szeroko zakrojona empatia burzy jej porządek świata. Tak więc wmawia mi, że wymagam czegoś od feministek, a w rzeczywistości daje upust swojej frustracji, bo dokonałam takiego a nie innego wyboru tematu do eksplorowania, zamiast czegoś, co jej by się podobało. Cytuję, bo to jest komedia: >>Osobiście uważam, że podejście Wieczorkiewicz jest po prostu błędne. Nie w znaczeniu „fałszywe logicznie”, tylko błędne z powodu mojej własnej etyki.<< - pisze pani “prezydentka”, a dalej nie jest lepiej. Lubię krytykę - bez niej bym się nie rozwijała. Jednak niesamowicie frustruje mnie, kiedy ktoś przypisuje mi tezy, których nie postawiłam (ba! którym zaprzeczyłam!), a następnie sam/a sobie z nimi polemizuje (gwarancja samozadowolenia i poczucia moralnej wyższości, mimo to nie polecam). “Pomoc ze strony lewicy czy feministek kompletnie jednak do inceli po prostu nie trafia.” - ciągnie swój wywód “prezydentka”. To nic, że od miesięcy dostaję setki wiadomości, w których osoby utożsamiające się jako incele dziękują mi za zrozumienie, dostrzeżenie ich cierpienia, wyrażają zdziwienie, że nie wszystkie feministki twierdzą, że skoro nie radzą sobie w życiu, jest to wyłącznie ich winą i “powinni wziąć i się ogarnąć”, bo przecież są białymi cishetero samcami, więc jeśli ponoszą porażkę, nic tego nie usprawiedliwia, to nic że wychodzą z tego fascynujące, dla obydwu stron otwierające oczy dyskusje. W lewicowej banieczce onanistycznej nie ma to najmniejszego znaczenia. Że z częścią inceli potrafię się dogadać, pokazać, że feminizm, jeśli nie są wrogo nastawieni do kobiet, nie jest wrogo nastawiony do nich? Whatever. Nie zawsze jest kolorowo i liczyłam się z tym, że w środowisku inceli znajdą się osoby, które będą mnie obrażać i poniżać (dlatego też twierdzę, że to robota nie dla każdego i nikt nie ma obowiązku się na to narażać, dbajmy o siebie! Ja akurat mam na to w tej chwili siłę, energię i chęci, zresztą większość rozmów z incelami uważam za niezwykle rozwijające i uwrażliwiające doświadczenie, nie lubię kisić się we własnym sosie - i nie, nie wszyscy nienawidzą kobiet). Załóżmy jednak, że incele faktycznie nie chcą naszej pomocy. Cóż, zdecydowana większość tzw. klasy robotniczej czy ukochanego przez nasze środowisko prekariatu odrzuca pomoc lewicy, czemu daje wyraz w wyborach samorządowych, prezydenckich i parlamentarnych. Czy powinniśmy wyciągać rękę do tych, o których wiemy, że ją ugryzą? Jako jednostki nie mamy takiego obowiązku. Każdy ma prawo do stawiania na pierwszym miejscu swojego zdrowia i komfortu psychicznego. Jednak lewica, jako ruch społeczny i polityczny, nie może zajmować się wyłącznie tymi, którzy popierają jej postulaty. Taka postawa skazuje ją na margines i jest, no cóż, mało lewicowa. To pozycja, z której można krytykować wszystko i wszystkich, niczego nie ryzykując, ale niczego też nie osiągając. Czy lewica powinna lubić tych, którzy jej nie lubią? Nie, ale jej wersja moralizatorsko-onanistyczna, lubiąca tylko siebie, nie pomoże nam w zbudowaniu równościowego społeczeństwa. Nie ma to jak głosić feminizm i siostrzeństwo, a walić w inne kobiety swoimi projekcjami na ich temat (czy na temat ich pracy). Przyznam, że poza szeregiem chłodnych argumentów napisałam pod postem “prezydentki” kilka niemiłych słów - wkurza mnie, kiedy ktoś wkłada mi w klawiaturę słowa, których nie napisałam, i stara się dyskutować z tezami, które wyjął z własnego odbytu, a nie mojego tekstu. Kiedy jeszcze bezczelnie promuje przy tym zbiórkę pieniędzy na dalszą tego typu działalność, no cóż, gotuję się. Od dawna uważam, że osoba ta bardzo rzadko wrzuca coś jakościowego i jedzie głównie na współczuciu (zachowałabym to dla siebie, gdyby nie zaatakowała mnie w tak żenujący sposób) - choć wpłaty są dobrowolne, więc dobrze, że ludzie wykazują się sercem, nie mam nic przeciwko takim zrzutkom - ale już promowanie zbiórki na siebie tekstem, który jest zwykłym paszkwilem na inną dziewczynę, również feministkę, która poświęciła kawał zdrowia wspieraniu innych kobiet, i to zupełnie za darmo, bez pomocy Patronite, jest strasznie słabe. W każdym razie - jak zareagowała pani "prezydentka"? Zbanowała mnie. Nikt więc nie zobaczy moich komentarzy, prostujących tę defiladę chochołów, za to banieczkowa gawiedź dalej będzie produkować komentarze na temat tez, które rzeczona osoba sobie wymyśliła, przypisując je mnie. Bardzo się cieszę, że nie jestem już częścią tej bańki, to niezwykle wyzwalające. Choć muszę przyznać, że wieczne poczucie moralnej słuszności, która jest wciąż potwierdzana przez najbliższe otoczenie, jest bardzo przyjemne (i wygodne). Jednak drugiej tak toksycznej społeczności ze świecą szukać. Po co dyskutować czy przyznać się do błędu, kiedy można kontynuować wzajemne lizanie rowa, nie? P.S. Jak mnie gryzą poniżej pasa to się odwzajemniam - miła i grzeczna już byłam. No dobra, tak naprawdę to nie.<

[–]ygrek[S] 1 insightful - 1 fun1 insightful - 0 fun2 insightful - 1 fun -  (0 children)

Nie ma to jak głosić feminizm i siostrzeństwo, a walić w inne kobiety swoimi projekcjami na ich temat (czy na temat ich pracy).

Zdanie najpiękniejsze. To samo środowisko wali nieustannie w TERFy oraz SWERFy. A teraz pretensję, że inne kobiety krytykują ją.