all 4 comments

[–]ygrek[S] 1 insightful - 1 fun1 insightful - 0 fun2 insightful - 1 fun -  (3 children)

Wstawiam parę postów Piwnicy Prezydentki Internetu, bo facebook to złodziej:

Wiem, że sprawa artykułu Patrycji Wieczorkiewicz o incelach jest – jak na standardy Internetu – wręcz starożytna, ale wrócę do niej, bo mogę. Wieczorkiewicz stawia w swoim tekście tezę, że lewica jest w jakiś sposób winna incelom jeśli nie pomoc, to przynajmniej empatię i zrozumienie. Pisze, że „Empatia feministek, które udzielają incelom dobrych rad, jest równa empatii Bronisława Komorowskiego, proponującego młodym zmianę pracy i wzięcie kredytu albo Beaty Pawlikowskiej na depresję zalecającej bieganie i picie soku pomarańczowego. Po prostu rusz tyłek i przestań być przegrywem, ok?” Osobiście uważam, że podejście Wieczorkiewicz jest po prostu błędne. Nie w znaczeniu „fałszywe logicznie”, tylko błędne z powodu mojej własnej etyki. Widzicie, Wieczorkiewicz praktycznie kompletnie pomija fakt, że samo środowisko inceli raczej pomocy lewicy czy feministek nie chce. Bo jakby się tak bliżej przypatrzeć, to różne odłamy lewicowe jak najbardziej walczą z tym, co wydaje się źródłem cierpienia inceli – biedą, wykluczeniem, kompleksami z powodu własnego wyglądu czy niepełnosprawności, toksycznymi wzorcami męskości i tak dalej i tak dalej. Cokolwiek powiedzieć o polskiej lewicy, to ze wszystkich obecnych nurtów politycznych to właśnie ona najbardziej skupia się na skutkach wykluczenia. Pomoc ze strony lewicy czy feministek kompletnie jednak do inceli po prostu nie trafia. Incele karmią się swoim nihilizmem, ideologia inceli jest maksymalnie deterministyczna i, oczywiście, całkowicie błędna. Stosują wypaczoną wersję biologii ewolucyjnej, teorii wypaczonej pod tezę, z której wynika, że praktycznie za wszystkie ich problemy odpowiadają kobiety – a dokładnie to, że kobiety „biologicznie” zadawać się z nimi nie chcą, czy to ze względu na wygląd, czy to coś innego. Mają wielką potrzebę stworzenia relacji romantycznej czy seksualnej, ale jednocześnie im większą wagę do nich przypisują, tym większa w nich potrzeba pogardy wobec kobiet. Działają trochę jak wahadło – im bardziej są przekonani, że brak relacji z płcią przeciwną jest odpowiedzialny na wszystkie ich problemy, tym bardziej muszą odbijać to w drugą stronę, w pogardzie i nienawiści, ponieważ niezdrowo niskie poczucie samooceny nie wytrzyma logicznej konkluzji, że najwyraźniej uważają kobiety za najważniejszy i centralny punkt ich egzystencji. Jak pisałam, uważam tezy Wieczorkiewicz za błędne z punktu widzenia własnej etyki. Z prostego powodu – skupianie się na pomocy komuś, kto wyznaje ideologię według której to właśnie ja odpowiadam za wszelkie jego krzywdy, jest dla mnie kompletnie pozbawione sensu. Oczywiście, że nie okazuję incelom empatii, to dość logiczna konsekwencja tego, co o mnie taki incel myśli jako o kobiecie, lewaczce czy feministce. W przeciwieństwie do Komorowskiego, który został wybrany na stanowisko właśnie po to, aby ogarniać ten kraj za ciężkie pieniądze, nigdy w żaden sposób nie zostałam zobligowana do ogarniania inceli. W przeciwieństwie do Pawlikowskiej, nie udaję, że ekspertką w rozwiązywaniu problemów psychicznych. Ludzie odpisujący, żeby incele zmienili fryzurę czy wyszli z piwnicy wcale tak naprawdę nie uważają, że to rozwiązanie ich problemów. Mówi się tak, aby inceli zbyć, ponieważ – to ważna lekcja z prawdziwego życia - jeśli spędzasz mnóstwo czasu brandzlując się pogardą wobec innych, to inni mogą mieć w dupie, że wynika to z cierpienia czy wykluczenia. Z etycznego punktu widzenia odmówienie pomocy komuś takiemu jest o tyle zasadne, że skutki zazwyczaj są mizerne, a obciążenie psychiczne – ogromne. Jeśli natomiast przestaniemy rozważać to jedynie w kontekście empatii, może do nas dojść dużo prostsza zależność – jeśli naznaczysz sobie kogoś na wroga, nie dziw się, że nie będzie zachowywać się jak przyjaciel.<

[–]ygrek[S] 1 insightful - 1 fun1 insightful - 0 fun2 insightful - 1 fun -  (2 children)

Żrą się dalej

Wklejam to dla zachowania ciągłości dyskusji, na wypadek, gdyby ktoś chciał śledzić całą polemikę. Nie będę specjalnie odbijać piłeczki, bo pisałam już wcześniej o tym, że ewentualny ban poszedł za, hm, sugerowanie mi intelektualnej niższości (aczkolwiek, jako że zbanowałam sporo osób i była to czystka o godzinie 3 nad ranem, wybaczcie mi, nie pamiętam, czy chodziło o bezpośrednie napisanie, że jestem debilką, czy jedynie o podkreślenie, że mój tekst co najgłupsze, co autorka czytała). Odniosę się jedynie do jednej rzeczy, bo uznaję ją za ciekawą. A mianowicie Wieczorkiewicz najwyraźniej z jakiegoś powodu uznaje, że jej argumenty są "logiczne i racjonalne", a moje "światopoglądowe". To bardzo... hm, dziwne rozumowanie w sytuacji, gdy zarówno jej artykuł, jak i moja polemika dotyczyły de facto zagadnień etycznych. Co więcej, a artykule Wieczorkiewicz... nie bardzo w ogóle inne zagadnienia niż czysto moralne i etyczne. Jeśli piszesz o cierpieniu i wytykasz brak empatii - jest to "logiczne i racjonalne" jedynie w ramach systemu etycznego, który przyjmujesz. Oczywiście, że tezy Wieczorkiewicz nie pasują mi światopoglądowo, ale nie dlatego, że są logiczniejsze, tylko ponieważ nie podzielam jej etyki. Zresztą pisałam o tym jasno, mój pogląd na sprawę wynika po prostu z tego, że nie podzielam tezy, że ktoś jest winny okazywania empatii wobec grupy, która tą osobą gardzi. Z innych uwag - jakiekolwiek tezy wzywające innych do okazywania empatii czy zrozumienia kiepsko łączą się z polemikami w stylu tych na dole. Serio.<

[–]ygrek[S] 1 insightful - 1 fun1 insightful - 0 fun2 insightful - 1 fun -  (1 child)

Post Wieczorkiewicz:

Intelektualna masturbacja i rimming nie od dziś są specjalnością leftbooka. Tym razem orgię rozpoczęła samozwańcza “prezydentka internetu”. W moim tekście w Krytyce Politycznej kilka razy podkreśliłam, że nie oczekuję od feministek pochylania się nad incelami, ale ja mam na to akurat przestrzeń, a temat zwyczajnie mnie interesuje (powtórzyłam to w co najmniej dwóch konfiguracjach). Wobec czego adminka dość popularnego lewicowego fanpejdża postanowiła wysmażyć post o tym, iż oczekuję od feministek, że będą pochylać się nad incelami. Stwierdziła przy tym, że moje tezy są błędne z powodu... jej osobistej etyki. To trochę przyznanie, że moje rozumowanie jest logiczne i racjonalne, po prostu nie pasuje jej do światopoglądu, który opiera się na dychotomii lepsi-gorsi, a moja szeroko zakrojona empatia burzy jej porządek świata. Tak więc wmawia mi, że wymagam czegoś od feministek, a w rzeczywistości daje upust swojej frustracji, bo dokonałam takiego a nie innego wyboru tematu do eksplorowania, zamiast czegoś, co jej by się podobało. Cytuję, bo to jest komedia: >>Osobiście uważam, że podejście Wieczorkiewicz jest po prostu błędne. Nie w znaczeniu „fałszywe logicznie”, tylko błędne z powodu mojej własnej etyki.<< - pisze pani “prezydentka”, a dalej nie jest lepiej. Lubię krytykę - bez niej bym się nie rozwijała. Jednak niesamowicie frustruje mnie, kiedy ktoś przypisuje mi tezy, których nie postawiłam (ba! którym zaprzeczyłam!), a następnie sam/a sobie z nimi polemizuje (gwarancja samozadowolenia i poczucia moralnej wyższości, mimo to nie polecam). “Pomoc ze strony lewicy czy feministek kompletnie jednak do inceli po prostu nie trafia.” - ciągnie swój wywód “prezydentka”. To nic, że od miesięcy dostaję setki wiadomości, w których osoby utożsamiające się jako incele dziękują mi za zrozumienie, dostrzeżenie ich cierpienia, wyrażają zdziwienie, że nie wszystkie feministki twierdzą, że skoro nie radzą sobie w życiu, jest to wyłącznie ich winą i “powinni wziąć i się ogarnąć”, bo przecież są białymi cishetero samcami, więc jeśli ponoszą porażkę, nic tego nie usprawiedliwia, to nic że wychodzą z tego fascynujące, dla obydwu stron otwierające oczy dyskusje. W lewicowej banieczce onanistycznej nie ma to najmniejszego znaczenia. Że z częścią inceli potrafię się dogadać, pokazać, że feminizm, jeśli nie są wrogo nastawieni do kobiet, nie jest wrogo nastawiony do nich? Whatever. Nie zawsze jest kolorowo i liczyłam się z tym, że w środowisku inceli znajdą się osoby, które będą mnie obrażać i poniżać (dlatego też twierdzę, że to robota nie dla każdego i nikt nie ma obowiązku się na to narażać, dbajmy o siebie! Ja akurat mam na to w tej chwili siłę, energię i chęci, zresztą większość rozmów z incelami uważam za niezwykle rozwijające i uwrażliwiające doświadczenie, nie lubię kisić się we własnym sosie - i nie, nie wszyscy nienawidzą kobiet). Załóżmy jednak, że incele faktycznie nie chcą naszej pomocy. Cóż, zdecydowana większość tzw. klasy robotniczej czy ukochanego przez nasze środowisko prekariatu odrzuca pomoc lewicy, czemu daje wyraz w wyborach samorządowych, prezydenckich i parlamentarnych. Czy powinniśmy wyciągać rękę do tych, o których wiemy, że ją ugryzą? Jako jednostki nie mamy takiego obowiązku. Każdy ma prawo do stawiania na pierwszym miejscu swojego zdrowia i komfortu psychicznego. Jednak lewica, jako ruch społeczny i polityczny, nie może zajmować się wyłącznie tymi, którzy popierają jej postulaty. Taka postawa skazuje ją na margines i jest, no cóż, mało lewicowa. To pozycja, z której można krytykować wszystko i wszystkich, niczego nie ryzykując, ale niczego też nie osiągając. Czy lewica powinna lubić tych, którzy jej nie lubią? Nie, ale jej wersja moralizatorsko-onanistyczna, lubiąca tylko siebie, nie pomoże nam w zbudowaniu równościowego społeczeństwa. Nie ma to jak głosić feminizm i siostrzeństwo, a walić w inne kobiety swoimi projekcjami na ich temat (czy na temat ich pracy). Przyznam, że poza szeregiem chłodnych argumentów napisałam pod postem “prezydentki” kilka niemiłych słów - wkurza mnie, kiedy ktoś wkłada mi w klawiaturę słowa, których nie napisałam, i stara się dyskutować z tezami, które wyjął z własnego odbytu, a nie mojego tekstu. Kiedy jeszcze bezczelnie promuje przy tym zbiórkę pieniędzy na dalszą tego typu działalność, no cóż, gotuję się. Od dawna uważam, że osoba ta bardzo rzadko wrzuca coś jakościowego i jedzie głównie na współczuciu (zachowałabym to dla siebie, gdyby nie zaatakowała mnie w tak żenujący sposób) - choć wpłaty są dobrowolne, więc dobrze, że ludzie wykazują się sercem, nie mam nic przeciwko takim zrzutkom - ale już promowanie zbiórki na siebie tekstem, który jest zwykłym paszkwilem na inną dziewczynę, również feministkę, która poświęciła kawał zdrowia wspieraniu innych kobiet, i to zupełnie za darmo, bez pomocy Patronite, jest strasznie słabe. W każdym razie - jak zareagowała pani "prezydentka"? Zbanowała mnie. Nikt więc nie zobaczy moich komentarzy, prostujących tę defiladę chochołów, za to banieczkowa gawiedź dalej będzie produkować komentarze na temat tez, które rzeczona osoba sobie wymyśliła, przypisując je mnie. Bardzo się cieszę, że nie jestem już częścią tej bańki, to niezwykle wyzwalające. Choć muszę przyznać, że wieczne poczucie moralnej słuszności, która jest wciąż potwierdzana przez najbliższe otoczenie, jest bardzo przyjemne (i wygodne). Jednak drugiej tak toksycznej społeczności ze świecą szukać. Po co dyskutować czy przyznać się do błędu, kiedy można kontynuować wzajemne lizanie rowa, nie? P.S. Jak mnie gryzą poniżej pasa to się odwzajemniam - miła i grzeczna już byłam. No dobra, tak naprawdę to nie.<

[–]ygrek[S] 1 insightful - 1 fun1 insightful - 0 fun2 insightful - 1 fun -  (0 children)

Nie ma to jak głosić feminizm i siostrzeństwo, a walić w inne kobiety swoimi projekcjami na ich temat (czy na temat ich pracy).

Zdanie najpiękniejsze. To samo środowisko wali nieustannie w TERFy oraz SWERFy. A teraz pretensję, że inne kobiety krytykują ją.